W najbliższych 3 dekadach rynek diamentów czeka olbrzymie wyzwanie. Z jednej strony będzie rósł popyt na diamenty napędzany głównie bogacącym się społeczeństwem Chin, Indii oraz USA, które są największym odbiorcom tych kamieni. Z drugiej strony spadać będzie wydobycie diamentów ze względu na rosnące koszty kopalni. W tej sytuacji w ciągu 30 lat dramatycznie wzrośnie luka popytowo-podażowa, która może doprowadzić do wzrostu cen diamentów.

Luka popytowo-podażowa, to nic innego jak różnica między popytem na nieoszlifowane diamenty a wydobyciem kopalni. Analizy pokazują, że w ciągu najbliższych trzech dekad będzie ona rosła i wyniesie w 2050 r. 278 mln karatów. Oczekuje się, że niedobór spowoduje wzrost cen diamentów w przyszłości.

Wykres 1. Prognoza luki popytowo-podażowej nieoszlifowanych diamentów w latach 2018 - 2050

Źródło: Frost & Sullivan

Największy wpływ na zwiększanie luki popytowo - podażowej będzie miała spadająca podaż. W kopalniach bardzo szybko eksploatowane są złoża, co wymaga rozpoczęcia wydobycia z głębszych warstw ziemi. W większości przypadków nie opłaca się prowadzić wykopalisk, a duże kopalnie (dostarczające co najmniej 5 mln karatów rocznie) osiągnęły swój szczyt wydobycia.

Niektóre duże kopalnie, jak Argyle czy Diaviak, zakończyły już lub są blisko końca swojej działalności. Część kopalni mogłaby funkcjonować dłużej, ale wiązałoby się to z wydobyciem pod ziemią. W obecnych warunkach dla wielu firm jest to nieopłacalne, dlatego decydują się na zamknięcie projektów.

W 2020 r. firma konsultingowa Frost & Sullivan podała, że do 2015 r. odkryto ponad 8 tys. złóż kimberlitów, z których można pozyskiwać diamenty, ale tylko 67 z nich było opłacalnych do rozpoczęcia wydobycia. Przekształcenie kopalni odkrywkowej w podziemną wymaga dużych nakładów inwestycyjnych. W 2015 roku budżety firm górniczych przeznaczone na eksploatację złóż, spadły o 50% w stosunku do 2008 roku. Obecnie firmy zaczynają coraz więcej inwestować, ale do osiągnięcia rekordów sprzed kryzysu z 2008 roku jest jeszcze daleko.

Popyt na diamenty będzie rósł - głównie za sprawą konsumentów z Chin i Indii. Prognozuje się, że w ciągu dekady nastąpi wzrost zamożności milenialsów i pokolenia Z o 150% i 200% odpowiednio w Chinach i Indiach. Są to bardzo ważne informacje, ponieważ te grupy są głównymi nabywcami biżuterii diamentowej na tamtejszych rynkach.

Producenci diamentowych wyrobów jubilerskich zaczynają zwiększać wydatki na marketing, aby dotrzeć do nowego pokolenia klientów. W świadomości konsumentów wypracowuje się także potrzebę świętowania wyjątkowych okazji diamentową biżuterią.

Już nie tylko zaręczyny wymagają prezentu w postaci pierścionka z diamentem. Okazją do wręczenia kosztowności mogą być np. narodziny dziecka. Dużą popularnością w USA cieszy się nowy trend „prezentu dla samej siebie”. Dotyczy to najczęściej kobiet, które dla przyjemności kupują sobie diamentową biżuterię. Tradycja wręczania diamentowego pierścionka zaręczynowego także coraz silniej zakorzenia się w Chinach i Japonii.

Rośnie znaczenie przystępnej biżuterii, z mniejszym kamieniem, którą można nosić na każdą okazję tzw. costume jewellery. Szacuje się, że w latach 2019-2027 rynek tego typu biżuterii wzrośnie o blisko 82% do poziomu 59,7 mld USD.

Popyt na diamenty będzie rósł, a podaż sukcesywnie spada, dlatego z każdym rokiem wzrastać będzie luka popytowo-podażowa. Z jednej strony może to wpłynąć na wzrost cen oszlifowanych diamentów, a z drugiej na zwiększenie popytu na kamienie tworzone w laboratoriach. Ich niskie ceny oraz brak możliwość odróżnienia ich „gołym okiem” od naturalnego kamienia, może spowodować w przyszłości wzrost popytu na diamenty laboratoryjne.

Kamienie produkowane w laboratoriach są i będą w coraz większym stopniu wykorzystywane w biżuterii, również tej w klasie premium. Są one skierowane jednak do zupełnie innego odbiorcy. Rozwój tego rynku jest nieunikniony, ponieważ spada wydobycie naturalnych diamentów, następuje postęp procesu technologicznego i związany z tym spadek kosztów produkcji syntetycznych kamieni.

W 2020 roku wyhodowano 6-7 mln karatów, przy wydobyciu 113 mln karatów naturalnych diamentów, których roczna podaż w najbliższych latach będzie spadać. Zapotrzebowanie na diamenty będzie rosło, więc część luki zapełnią kamienie syntetyczne. W 2030 r. szacuje się, że na rynek trafi 19,15 mln karatów syntetycznych diamentów przy luce wynoszącej 159 mln karatów, to bardzo niewiele.

Diamenty wyhodowane w laboratorium nie stanowią dużego zagrożenia dla diamentów naturalnych, ponieważ są kupowane przez innego konsumenta. Opłacalność inwestowania w te kamienie jest znikoma, dlatego nie powinny stanowić aktywa inwestycyjnego. Są dobrym rozwiązaniem dla konsumenta, który pragnie posiadać diamentową biżuterię, ale nieosiągalnym finansowo jest dla niego naturalny diament.

Popyt na diamenty będzie rósł. Przemawiają za tym prognozy makroekonomiczne. Podaż obecnych kopalni niestety nie będzie w stanie zaspokoić popytu. Uwzględniając w tej układance diamenty syntetyczne, niewiele się zmieni. Ciągle będzie brakowało blisko 140 milionów karatów. Jest to sytuacja, która w najbliższych latach może spowodować wzrost cen diamentów.